Our Kids logo
Our Kids logo

4. Expo Szkół Niepublicznych, 10 lutego 2024 r.     O tegorocznych targach  

Wywiad Our Kids: Poznaj lepiej Montessori Farm School Folwark Bialka (2)

Rozmówczyni Our Kids: Małgosia Tarnowska, twórczyni i dyrektorka szkoły



Montessori Farm School Folwark Bialka to pierwsza w Polsce szkoła-farma, gdzie oferowany jest program Montessori w formacie "work & study", czyli młodzież uczy się i pracuje prowadząc gospodarstwo. Szkoła-farma rozpoczęła działalność w roku akademickim 2022/23 w miejscowości Białka na bliskim Podlasiu.  kontynuuj czytanie...

Thames British School

Na tej stronie:


Jest to szkoła z internatem, która oferuje uczniom możliwość mieszkania na farmie. Szkoła mieści się w zabytkowym VIII-wiecznym pałacu. Tutaj uczniowie uczą się i pracują u boku dorosłych, wspólnie prowadząc dom i gospodarstwo, uprawiając ogród, hodując zwierzęta. Mieszkają i pracują na farmie, rozpoczynając tam drogę ku dorosłości. Uczą się i pracują w symbiozie z naturą, a prowadząc farmę - własny biznes uczą się zasad zdrowego, odpowiedzialnego życia oraz podstaw marketingu i handlu, sprzedając swoje produkty na lokalnym rynku. Szkoła przeznaczona jest dla młodzieży w wieku od 12 do 15 lat i realizuje program holistycznej edukacji w ramach pedagogiki Montessori.

Jak działa ta pierwsza i jedyna w Polsce szkoła-farma i na czym polega jej idea? O tym opowiada Our Kids jej twórczyni i dyrektorka Małgosia Tarnowska

Oto nagranie wideo tej rozmowy, a poniżej jej transkrypt:

Szkoła w drugim roku funkcjonowania

Our Kids: Jak ocenia Pani postęp Waszego projektu edukacyjnego?

Małgosia Tarnowska: Jestem pełna podziwu wobec tego, co udało nam się stworzyć wspólnie z adolescentami – naszą młodzieżą, a także z ich rodzicami i naszymi nauczycielami, bo to jest kwestia partnerstwa. Bez partnerstwa z rodzicami pewnie by nam się to nigdy nie udało. Jesteśmy na etapie, na którym szkoła działa i funkcjonuje prężnie. Oprócz tych dorosłych, o których wspominałam, czyli kadry, nauczycieli, rodziców, udało się to dzięki uczniom, bo to oni prowadzą pałac i farmę. Oczywiście side by side, czyli razem z nauczycielami, którzy są ich mentorami i prowadzącymi. Ale rzeczywiście ta farma i ten pałac działają dzięki naszym adolescentom.

Mamy zaszczyt przecierać szlaki. W tej chwili jako pierwsza w Polsce szkoła-farma mamy wiele osób wizytujących nas nie tylko z Polski, ale też z Europy, bo szkół-farm w Europie nie jest tak wiele. Zatem przyjeżdżają do nas i studenci, i nauczyciele ze szkół podstawowych Montessori, którzy planują otwarcie tego etapu kształcenia dla adolescentów i czerpią od nas wzorce. Jestem bardzo dumna z tego, co przez te półtora roku nam się udało osiągnąć. Oczywiście jest to niesłychanie wymagający projekt edukacyjny - jest to projekt, który się prowadzi 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Tam cały czas się coś dzieje, oprócz tego, że to jest nieograniczone pole do nauki, ale farma nigdy nie śpi - The farm never sleeps.

Uczniowie

Our Kids: Proszę opowiedzieć o uczniach. Czy to są ci sami uczniowie od początku?

Małgosia Tarnowska: Część uczniów jest ta sama. Nie zdążyliśmy stworzyć drugiego etapu szkoły, czyli upper school. Planowaliśmy otwarcie liceum, ale nie zdążyliśmy z projektem budowlanym. Budynek jest pod opieką konserwatorską, zatem trwa to dwa razy dłużej. Remontujemy czworaki na liceum, które ruszy już w przyszłym roku - we wrześniu 2024 roku. Część uczniów została zeszłoroczna, a część uczniów dobraliśmy. Są to uczniowie zarówno z Polski, jak i z zagranicy. Na przykład, przyjechała do nas dziewczynka z Bali, która jest Austriaczką. Są dzieci z Polski, również z międzynarodowych rodzin. Ta grupa jest po części kontynuacją i widać, że jest kontynuacją, bo nie zaczynaliśmy od początku. Pewne rzeczy, które zostały zaczęte w zeszłym roku, w tym roku są kontynuowane, np. commercial kitchen, czyli kuchnia, Founders’ Garden - ogród, który założyli, szklarnia, którą wybudowali, czy pasieka. Wszystko to funkcjonuje dalej z częścią nowych uczniów, która do nas dołączyła. Sukcesem takiej rezydencjalnej szkoły-farmy w rozumieniu Montessori jest to, żeby większość, a najlepiej wszyscy uczniowie, byli w pełni fully boarding (w pełni rezydencjalni), czyli byli tam na stałe przynajmniej na 5 dni w tygodniu, od niedzieli wieczorem do piątku po południu. Po to, żeby stworzyć wspólnotę i aby każdy z nich był ważnym jej elementem. I znowu nam się udało, bo właściwie wszyscy nasi uczniowie w tej chwili mieszkają w szkole, a część z nich nawet zostaje na weekendy, bo jest z zagranicy i wyjeżdża tylko na przerwy świąteczne i ferie.

Szkolny dzień

Our Kids: Our Kids: Jak wygląda dzień w szkole?

Małgosia Tarnowska: Dzień jest bardzo intensywny. Wstajemy o 6:30. O 7:00 czniowie schodzą z części mieszkalnej na dół, do pałacu - do części, która jest częścią do study and work, czyli pracy i nauki. I zaczynają swoje obowiązki. Część z nich idzie do zwierząt, do stodoły (barn duty), część idzie do kuchni (kitchen duty) i przygotowuje śniadanie. A jeśli spóźnią się i nie przyjdą do kuchni, to śniadania nie będzie. Ten podział pracy jest niezwykle istotny. Każda osoba w naszej wspólnocie odpowiada za coś, więc jeśli nie przyjdą rano do swoich obowiązków, to cała reszta nie zje śniadania. Nie dość, że uczniowie, to jeszcze nauczyciele i opiekunowie. Bardzo istotna w prowadzeniu tej szkoły jest właśnie ta odpowiedzialność, która na nich ciąży, a z drugiej strony walidacja, która z tego wynika, bo uczniowie czują, że mają wpływ na to, co dziś na śniadanie zjemy. I to jest idea sprawstwa, którego brakuje dzisiejszej młodzieży, jak pokazują badania naukowe o zdrowiu psychicznym dzieci i młodzieży, nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Śniadanie trwa do 8:30. A potem są kolejne obowiązki. Trzeba posprzątać po śniadaniu i nakryć również do stołu, do lunchu, a część osób szykuje już obiad - obiera ziemniaki, marchewkę i inne warzywa z naszego własnego ogrodu na obiad. O 9:00 zaczynamy zajęcia „w kręgu”, czyli tzw. community meetings. To jest bardzo istotna część dnia we wszystkich naszych placówkach, począwszy od 12. roku życia. Na początku dzielimy się swoimi odczuciami, potem doceniamy innych, dziękujemy innym. A potem jest część informacyjna, gdzie uczniowie dowiadują się, czy też sami przekazują informacje o dalszej części dnia. I potem o 9:30 zaczyna się część Work and study, czyli idziemy na zajęcia lekcyjne, albo do pracy. Przy czym ta praca, np. production and sale, jest powiązana z tymi zajęciami interdyscyplinarnym. To jest przerwane w połowie dnia zajęciami na świeżym powietrzu, sportami. Teraz czekamy na większą ilość śniegu i będziemy jeździć na biegówkach. Mamy bardzo dużo przestrzeni - kilka hektarów. W międzyczasie jest obiad, po obiedzie znowu są obowiązki, potem znowu jest część Work and study i w okolicach 17:00 dzień nauki i pracy się kończy. Natomiast my przedłużyliśmy ten dzień zajęciami sportowymi, żeby zmęczyć nieco naszą młodzież. Około 18:00 kończą dzień po zajęciach sportowych. Wynajmujemy salę gimnastyczną w lokalnej publicznej szkole. Są też zajęcia dodatkowe, takie jak szachy, pianino, jazda konna. Potem mają jakieś pół godziny wolnego. I znowu do obowiązków. Trzeba posprzątać pałac, śmieci trzeba wyrzucić - wszystko, co związane z funkcjonowaniem z jednej strony można powiedzieć domu, a z drugiej hotelu, bo oni to miejsce wynajmują na rozliczne wizyty, głównie dzieci z naszych szkół warszawskich, ale też z zewnątrz. Dziś mieliśmy zapytanie ze szkoły czeskiej, czy czeska młodzież mogłaby przyjechać do nas na obserwacje i do pracy. Potem jest kolacja, po kolacji znowu są jakieś zajęcia dodatkowe, ale też jest czas na jakieś robótki ręczne czy granie na gitarze, pianinie. No i czytanie książek, rzecz jasna. Około 21:00 mają Study hall, czas na wyciszanie się, czytanie wspólne książek. O 22:00 są już w pokojach. Oczywiście toaleta wieczorna i o 22:15 „lights off”, czyli cisza nocna i przygotowanie się do snu, żeby o 6:30 można wypoczętym wstać. Co nie znaczy, że oczywiście młodzież o tej 22:30 zasypia, gdyż potrafi spędzać wspólnie czas, bo to jest niezwykle towarzyski okres w ich życiu. To właśnie czas budowania tej wspólnoty i tego, jak ja to mówię, plemienia. I dużo się tam wieczorami dzieje.

Atmosfera w szkole

Our Kids: Jaka jest atmosfera w szkole?

Małgosia Tarnowska: Nastrój jest bardzo dobry, bo oni są ze sobą, są razem, tworzą tą grupę, tę wspólnotę, to plemię. Oni w ogóle chyba nie traktują tego jako obowiązku. Dla nich to jest naturalne. Ja widzę, jak przyjeżdżają nowi uczniowie czy ludzie z zewnątrz, to też na to patrzą tak jakby to było dla nich naturalne. A jest jeszcze taki dodatkowy neuropsychologiczny aspekt. Młodzież się zawsze dobrze czuje w jasno określonych ramkach. Muszą mieć ramki, bo bez tych ramek oni by nie zafunkcjonowali. Nie wiedzieliby, co zrobić z tym wolnym czasem. Są w tak trudnym okresie rozwoju i psychofizycznego, i hormonalnego, i społecznego, że dla nich to byłoby nie do opanowania. W związku z tym to jest dla nich naturalne i wszystko traktują towarzysko. To, co ja widzę jako wieloletni pedagog, to jak naprawdę się rozwijają. Jak widzę chłopca po trzech miesiącach, który przyjechał w wieku 13 lat i ledwo mówił po angielsku, a dziś jest Master of Ceremony, czyli prowadzi ten obiad czy community meeting i to w sposób bardzo „leadershipowy”, bardzo otwarty i pewny siebie, to jestem bardzo dumna i myślę, że to jest niezwykle istotne dla ich rozwoju. To nie jest jeszcze etap, jaki osiągną w wieku około 15 lat. Oni wtedy będą rozpatrywać to z punktu widzenia, jaki ja mam wpływ, jaką mają możliwość. Ale oni też chcą mieć głos, np. co dziś będzie na obiad, mają realny wpływ również na to, jak grafik wygląda.

Program nauczania

Our Kids: Jaki program nauczania realizuje szkoła?

Małgosia Tarnowska: My przygotowujemy uczniów do egzaminu ósmoklasisty, ale ponieważ mamy międzynarodowe towarzystwo, czyli uczniowie są z różnych kultur, to robimy to w sposób albo dwujęzyczny, albo tam, gdzie wiemy, że uczeń nie pozostanie w Polsce na dalszy etap edukacji, po angielsku, ale musimy wiedzieć, czy ten uczeń potem trafi do systemu IB, czy do A-Levels, czy jeszcze do innego programu. Nie przyjmujemy uczniów w ósmej klasie, bo jest już mało czasu do przygotowania ich do egzaminu kończącego naszą szkołę podstawową, jak też do jakichś innych programów. Polski program jest na tyle bogaty, a myśmy go skonwertowali do tego programu Montessori Work and study, który jest bardzo międzynarodowy, który uwzględnia wiele, wiele aspektów z różnych kultur edukacyjnych. Udało nam się świetnie przygotować uczniów. W pierwszym roku przyjęliśmy pięcioro uczniów do VIII klasy. Wszyscy znakomicie zdali egzamin ósmoklasisty i poszli w świat do bardzo wielu kultur edukacyjnych i dobrze im się wiedzie. Oni są w wieku od 12 do 15 lat - to jeszcze szkoła podstawowa.

Personel szkoły

Our Kids: Kim są nauczyciele i opiekunowie uczniów?

Małgosia Tarnowska: I to jest właśnie niesłychane. To, co Maria Montessori powiedziała o adolescentach, że to jest taki okres niezwykle burzliwy w ich rozwoju, wchodzenia w to dorosłe życie, ale przecież one jeszcze są dziećmi. To jest taka transformacja od życia w rodzinie jako ważna część tej rodziny i bycia dzieckiem do stawania się dorosłym. Także to jest podwójnie trudne dla nauczycieli, opiekunów, bo to jest ten bardzo trudny i burzliwy okres w rozwoju młodzieży. Jak dr Montanaro, współpracowniczka dr Montessori, kiedyś powiedziała „Love is not enough. We need love and knowlege”. Wiara w ucznia to kluczowa rzecz. Trzeba wierzyć w to, że ten adolescent wyjdzie z tego trudnego okresu buntu i oporu i naporu i tego najtrudniejszego czasu w swoim rozwoju przed wejściem w dorosłość. Trzeba w nich przede wszystkim wierzyć. Czyli te osoby muszą mieć wiarę i muszą mieć wiedzę o tym, jak pracuje się z młodzieżą. I muszą z tego czerpać radość. Jeśli ktoś jest nauczycielem, bo skończył jakieś tam studia, a nie lubi pracować z młodzieżą, to na pewno do tej pracy się nie nada. To są wszystkie warunki sine qua non. Bez tej wiary w ucznia, bez wiedzy i bez czerpania z tego radości nie będzie mentorowania i nie będzie tej możliwości pracy side by side. My nie możemy być partnerami ani przyjaciółmi uczniów - mamy być dorosłymi, tak zwanymi „second life models” po rodzicach, którzy przestają być już wzorcami, bo w tym wieku ani rodzic, ani nawet grupa niestety rówieśnicza nie jest wzorcem. W dzisiejszych czasach niestety wzorem stał się Internet.

W tej chwili mamy więcej dorosłych, bo jesteśmy w fazie startupu. Może zacznę od najprostszych rzeczy, czyli kuchni. Mamy Ms. Rose - panią Różę, która wspólnie z młodzieżą gotuje. Nie lubię określenia kucharka, ale jest szefową kuchni, która razem z uczniami przygotowuje posiłki. Jest pani Kasia „housekeeperka”, Polka - gdyby nie ona, to byśmy utonęli, a młodzież nie potrafiłaby prasować czy nastawić prania. Mamy dwoje house parents, którzy pracują w systemie zmianowym, nocnym - od 17.00 do 9.30, bo uczestniczą też w community meetings. I mamy dwoje lokalnych nauczycieli - małżeństwo z Indii, które przyjechało do nas ze swoją dwuletnią córką. W tej chwili mieszkają w odremontowanym mieszkaniu w czworakach i są stałymi nauczycielami. Pani Madura jest koordynatorem programu Work and study i uczy angielskiego. Jej mąż prowadzi jogę, fotografię, woordshed, czyli stolarnię z młodzieżą. I do tego mamy 10 nauczycieli: od matematyki, od polskiego, od hiszpańskiego, od szachów, od fizyki, chemii i geografii. Proszę sobie wyobrazić, że mamy w tej chwili więcej nauczycieli, ale ponieważ jesteśmy w tym momencie rozwoju szkoły, to musimy sobie na to móc pozwolić.

Małżeństwo prowadzące program Work and study mieszka w naszych czworakach nieopodal pałacu. Część nauczycieli dojeżdża do nas w systemie blokowym. Pracująć z Warszawy, przyjeżdża z uczniami w niedzielę wieczorem i zostaje na cały poniedziałek np. pan Marek od fizyki i chemii jest z nami przez cały dzień w poniedziałki. A część nauczycieli zatrudniamy lokalnie.

Internat

Our Kids: Jak dużo czasu uczniowie spędzają w internacie?

Małgosia Tarnowska: Dzieci, które są z Warszawy i z okolic, a nawet chłopiec z Kaszub, wyjeżdżają w piątek popołudniu, wsiadają w pociąg nieopodal pałacu w Radzyniu Podlaskim (stacja jest raptem 5 minut drogi od nas) i wracają w niedzielę wieczorem.

Te dzieci, które są w tak zwanym full boardingu, wyjeżdżają na przerwy, czyli na ferie, na wakacje. A tych przerw jest dość dużo. Myśmy już mieli autumn break, potem Christmas break i winter break. Wyjeżdżają do domów lokalnie lub gdzieś w Europie, do rodzin bądź przyjaciół w Warszawie. Mamy takie „foster families”, czyli uczniowie, którzy są w full boardingu, jadą do naszych zaprzyjaźnionych rodzin w Warszawie na weekendy. Na Święta Bożego Narodzenia mamy 10 dni wolnego i wszyscy wyjeżdżają, aby być z rodzinami. To jest bardzo istotne. My tłumaczymy rodzicom, że to jest bardzo ważne, żeby te święta, czy je obchodzimy, czy też nie, spędzić razem.

Szkolna farma

Our Kids: Jak wygląda farma szkolna?

Małgosia Tarnowska: Mamy pięć uli. Uczniowie już w czerwcu założyli pasiekę. Spodziewamy się pierwszego miodu w okolicach maja lub czerwca. Mamy kilka owiec, które nam się rozmnażają. Mamy kury i jajka na co dzień. Uczniowie je przynoszą rano i wieczorem. I mamy koty - koty domowe, ale mamy też dzikie koty, które niestety rozmnażają się w sposób niekontrolowany. Uczniowie zbierają na wszystkich możliwych sales pieniądze na karmę dla kotów. To też jest ich głównym celem na wielkim bożonarodzeniowym koncercie, żeby sprzedać wyprodukowane przetwory i ozdoby, np. choinki drewniane, które robią w stolarni, a pieniądze w ten sposób uzyskane przeznaczyć na karmę dla dzikich kotów.

Koniecznie muszę opowiedzieć o naszym wielkim osiągnięciu tak zwanym Founders’ Garden. To dzieło uczniów 1. rocznika, czyli tych, którzy de facto zakładali szkołę. Nie twierdzę, że tegoroczni uczniowie dalej nie zakładają szkoły - jesteśmy na etapie startupu i ja cały czas zapraszam do projektu uczniów. To jest niezwykle istotne, bo oni się naprawdę czują potrzebni i są założycielami szkoły. Bez nich ta szkoła nie istniałaby. Ale ci pierwsi założyli Founders’ Garden. Wybudowali szklarnię. To jest de facto folia, ale przez cały okres lipca, sierpnia i września mieliśmy fantastyczne pomidory, zrobiliśmy z nich potem we wrześniu przecier i jemy zupy pomidorowe z własnego przecieru. Mieliśmy fantastyczne ogórki i paprykę. Z Panem Łukaszem, który jest jednocześnie pszczelarzem, uczniowie posadzili paprykę różnego rodzaju. To nie była zwykła papryka, tylko różne ostre papryczki. Młodzież w dzisiejszych czasach prześciga się w nazwach i rodzajach ostrości tych papryczek. Mamy swój sad - jabłka i gruszki. Mieliśmy dużo śliwek, więc młodzież z Ms. Rose zrobiła wiele przetworów. No i mamy dynie i cukinie. Jesteśmy wielkimi producentami dyń i cukinii. Z tych dyń powstają najlepsze na świecie keczupy i oczywiście na Thanksgiving zupa dyniowa i różnego rodzaju przetwory. Mieliśmy dużo różnych dyni wielu gatunków: Hokkaido, Bambino, dynie piżmowe i makaronowe. Uczniowie wspólnie z Panem Łukaszem schowali te dynie do słomy, żebyśmy jeszcze przez dużą część zimy mogli je jeść w zupach i innych daniach. No oczywiście mamy własne siano, bo owce muszą jeść siano. Słomę jeszcze kupujemy, bo dzierżawimy część naszego pola lokalnemu rolnikowi, ale też korzystamy z jego kukurydzy, którą tam zasiał.

Our Kids: Aspekt biznesowy prowadzenia farmy.

Małgosia Tarnowska: To jest część tego, co my nazywamy mikroekonomią, czyli zajęcia z przedsiębiorczości i mikroekonomii, ale też production and sale, czyli produkcja i sprzedaż. Te dynie, które uczniowie siali i sadzili, potem zbierali i sprzedawali. To jest część ich dochodów i jest to ważna część prowadzenia biznesu. Farma, która nigdy nie śpi, w którą trzeba inwestować, która jest bardzo zależna głównie od pogody - wegetacja i uprawa. To wszystko jest niezwykle istotne, ale też złożone i skomplikowane. Dziś oni to małymi kroczkami prowadzą i uczestniczą w tym: wybudowali szklarnie, zasadzili dynie, zebrali pomidory i ogórki, zrobili przeciery. W którymś momencie to się złoży na jedną wielką całość, która działa i funkcjonuje, przynosi efekt. Jesteśmy coraz bardziej samowystarczalni. Prowadzimy No waste kitchen, czyli kuchnię bezresztkową. Uczniowie bardzo się tym chlubią. My sami pieczemy chleb, jeszcze nie z własnej mąki, ale może kiedyś i to nam się uda. My nie kupujemy pieczywa. Jesteśmy więc w miarę samowystarczalni. Oczywiście zakupy trzeba zrobić. Młodzież jeździ co środę na lokalny targ i tam nie tylko kupuje, ale także próbuje sprzedawać nasze produkty.

Zalety szkoły-farmy

Our Kids: Co daje szkoła-farma, czego nie da żadna inna szkoła?

Małgosia Tarnowska: Ja zawsze podkreślam to poczucie sprawczości (agency), pracę u podstaw, podział pracy, współpracę. Oni się towarzysko znakomicie czują, ale też czują się częścią tej machiny. Mają poczucie własnej wartości, poczucie sprawczości, poczucie tego, że „mogę i dam radę” i intuicję, że jeśli „potrafię prowadzić pałac, hotel i farmę, to chyba wszystko już w życiu będę potrafił prowadzić”.

•••

Pierwszy wywiad Our Kids

Ten wywiad został przeprowadzony przez Our Kids przed otwarciem szkoły w Białce

Osoby, które to czytały, również oglądały: